środa, 16 kwietnia 2014

Na całkiem nowym mieszkaniu.

W pracy było stresująco jak zawsze i jak zawsze nowe dziewczyny w pracy. Okazały się jednak w miarę ,choć były to włoszki.Śniegu tej zimy było strasznie dużo,mówiło się o ok 15 metrach sumując całe opady ,zasypani byliśmy po uszy hehehe.Yariskę chyba z 7 razy szukałam,bo była tak konkretnie zasypana ....


Dzień mojego powrotu był pełen adrenaliny ... na dodatek zaczęło znów sypać i nie wiedziałam jak się rano stamtąd  wydostanę .Poprosiłam szefa ,wsiadł na traktor o 21.00 i odśnieżył drogę do miasta. Spakowałam się i wyjechałam, ale musiałam czekać do rana ,bo miałam jeszcze sprawy biurowe do załatwienia, a potem w drogę .Wyjechałam o 9.00 i o 21.00 dojechałam. 

Na dole czekała już Karola otworzyła bramę i wjechałam do garażu .Po chwili byłyśmy już w mieszkanku ,które jest naprawdę idealne. Karola z wykończeniem i urządzeniem go spisała się na medal .Zważając na to ,ze pieniędzy nie było wystarczająco. Troszkę mniej zadowalająco spisała się brygada, no ale nie ma tragedii.  Teraz czeka nas Wielkanoc w nowym mieszkanku.

Karola miała guza na jajniku i udała się nie tak dawno na kontrolę. Okazało się że guz zanikł .Ta wiadomość była najwspanialszą jakiej mogłam oczekiwać .  U mnie zaś gorzej,bo miałam 2 zęby do ,,naprawienia'' i jeden do wyrwania....Zawsze bałam się tego momentu ,bo od zawsze miałam słabe zęby .Nie wyobrażałam sobie koronek , mostów ,a już w szczególności protezy.Bez namysłu zdecydowałam się na implant (decyzja była trudna jedynie ze względu na koszt i niekomfortową na tą chwilę dla nas sytuację finansową) .Miałam też okropnego stracha więc kazałam wyznaczyć najbliższy możliwie termin i dziś rano miałam zabieg. Nie ma czego się bać .już po godzinie jadłam naleśniczki a sam zabieg bezbolesny w 100% .


  
 
Nasza nowa kuchnia :)